![]() |
Mistrz Anglii 2014. Źródło: wikipedia.org, autor: Дмитрий Голубович |
Ofensywa rządzi
Cieszy mnie to, że dwie czołowe lokaty w Premier League zajęły drużyny grające futbol na tak (używając słów Jerzego Engela). Zarówno Manchester City, jak i Liverpool strzeliły ponad 100 goli, w wielu spotkaniach zachwycając rozmachem akcji ofensywnych. The Reds oddali w tym sezonie łącznie 527 strzałów (13,87). City byli nieco gorsi - 510 strzałów (13,4 na mecz), ale za to skuteczniejsi. Oglądanie ekip Manuela Pellegriniego i Brendana Rodgersa w akcji było niczym delektowanie się tortem z najlepszej cukierni, gdzie wisienek jest znacznie więcej niż jedna.
Strzeleckie majstersztyki
5. Wayne Rooney (Manchester United) w meczu z West Ham United
4. Alexander Tettey (Norwich) w meczu z Sunderlandem
3. Jonjo Shelvey (Swansea) w meczu z Aston Villą
2. Jack Wilshere (Arsenal) w meczu z Norwich
1. Pajtim Kasami (Fulham) w meczu z Crystal Palace
Liverpool we łzach
16 meczów bez porażki z rzędu, kapitalna gra, efektowne wygrane nad Arsenalem, Manchesterem City i United. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że patera za mistrzostwo Anglii po 24 latach przerwy ponownie trafi na Anfield. Wiem, że to nadużycie, ale wystarczył jeden błąd grającego znakomity sezon Stevena Gerrarda, który pośliznął się w meczu z Chelsea, co skutkowało golem Demby Ba, i wszystko zostało zaprzepaszczone. Potem jeszcze ten nieszczęsny występ z Crystal Palace (od 3:0 do 3:3 w kilkanaście minut) i czar prysł. Liverpool stał się największym przegranym tego sezonu. Nie mam pojęcia, jak okoliczności, w których The Reds stracili tytuł, wpłyną na morale piłkarzy i ich postawę w kolejnym sezonie. Obawiam się, że może to w nich zostać na długo i spowodować spadek wiary w siebie, którą tak mozolnie wpajał im Brendan Rodgers.
Kampania 2013/14 była udana dla Evertonu. Ale mogła być jeszcze lepsza. W końcówce sezonu podopieczni Roberto Martineza zawiedli. W efekcie zamiast walczyć w eliminacjach Ligi Mistrzów, będą rywalizować jedynie o Ligę Europy. Dobre i to, ale każdy w niebieskiej części Merseyside liczył na więcej. Choć z drugiej strony, mało kto spodziewał się przed rozpoczęciem sezonu, że Martinez tak szybko pomoże zapomnieć wszystkim na Goodison Park o legendzie Davida Moyesa.
Uczeń nie dorównał mistrzowi
David Moyes miał być dla Manchesteru United drugim Aleksem Fergusonem, prowadzić drużynę przez lata. Wytrzymał 295 dni. Swoją pracę zakończył z bilansem 27 zwycięstw, 9 remisów i 15 porażek. Fakt, liczby są dołujące. Podobnie jak sposób, w jaki pożegnano się z Moyesem. Ponoć Szkot dowiedział się o zwolnieniu z internetu, co jest dowodem na brak elementarnych zasad kultury u ludzi z władz klubu. Jasne, że mieli prawo wyrzucić Moyesa. Ba, mogli (a nawet powinni) zrobić to wcześniej, ale nie w taki sposób. Gdzie się podziała brytyjska kindersztuba?
Czy Moyes mógł osiągać z Manchesterem lepsze wyniki? Dostał w schedzie po Fergusonie drużynę wypaloną, wyeksploatowaną do granic możliwości, ekipę, która wygrywała tylko dzięki Fergusonowi i dla Fergusona. Piłkarze byli bez formy, kibice z nich drwili (o czym szczególnie przekonał się Tom Cleverley), a media atakowały ze wszystkich stron. Ok, Moyes zawiódł, ale czy jakikolwiek inny trener z takimi zawodnikami w tak krótkim czasie zdołałby zbudować prawdziwy zespół? Nigdy się tego nie dowiemy, ale szczerze wątpię.
Cytaty sezonu
"The Telegraph" zamieścił na swojej stronie internetowej dziesięć najlepszych wypowiedzi zakończonej w niedzielę kampanii. Duża część jest autorstwa José Mourinho. Niektóre jego teksty były irytujące, w większości nie miały też wiele wspólnego z prawdą, ale trzeba przyznać, że były wyjątkowo ciekawe.
"Nie możemy teraz tego spieprzyć" - Steven Gerrard do kolegów z drużyny po wygranym 3:2 meczu z Manchesterem City w 34. kolejce Premier League. Liverpool jednak zawalił i tytułu nie zdobył, a duża w tym zasługa autora powyższych słów.
"Rywalizacja o tytuł jest wyścigiem dwóch koni. Ten mniejszy potrzebuje mleka i musi jeszcze nauczyć się skakać" - w taki sposób José Mourinho tłumaczył w lutym dziennikarzom, dlaczego jego drużyna nie jest faworytem Premier League.
"On jest specjalistą od przegrywania" - znów José Mourinho, tym razem o Arsenie Wengerze.
"Mogą umierać tak szybko jak chcą" - w ten dosadny sposób prezes Hull Assem Allam skomentował zachowanie kibiców klubu, którzy w proteście przeciwko zmianie nazwy z City na Tigers śpiewali: "City aż do naszej śmierci".
"Chciałbym ponownie pogratulować Mike'owi Deanowi. Myślę, że jego dzisiejszy występ był niesamowity. Uważam, że jeśli sędziowie zaliczają takie wspaniałe występy, my menedżerowie powinniśmy ich chwalić. Co za niesamowity występ" - tak sarkastycznie José Mourinho skomentował postawę sędziego Deana w meczu z Sunderlandem, który przerwał trwającą 78 meczów serię spotkań Chelsea bez porażki na własnym boisku.
"Ludzie z ambicjami chcą Paulo Di Canio" - w ten sposób włoski menedżer zachęcał właścicieli klubów Premier League do jego zatrudnienia po tym, jak został zwolniony z Sunderlandu.
Arczi drybler
Artur Boruc w tym sezonie bronił dobrze, momentami nawet genialnie. Fani Southampton i Premier League zapamiętają jednak nie jego fenomenalne interwencje, ale dwa spektakularne klopsy, które przytrafiły mu się w listopadzie. Najpierw gola uderzeniem spod własnej bramki strzelił mu Asmir Begović, bramkarz Stoke. Trzy tygodnie później znów z Polaka śmiała się cała piłkarska Europa. Boruc w meczu z Arsenalem na Emirates postanowił przedryblować Oliviera Giroud. Zapomniał jednak, że kiwać nie umie. Chciał ośmieszyć Francuza, a skończyło się na tym, że to były snajper Montpellier skompromitował jego.
Kanonierzy rozstrzelani
Arsenal w pewnym momencie sezonu był nawet głównym faworytem do wygrania mistrzostwa. Skończyło się jednak tak jak w ostatnich latach. Plan minimum, czyli 4. miejsce gwarantujące prawo gry w eliminacjach Ligi Mistrzów, został wykonany. Nikt jednak o drużynie Arsene'a Wengera w kontekście kampanii 2013/2014 by nie wspominał, gdyby nie trzy niechlubne mecze, które takiej drużynie jak Arsenal zdarzać się nie powinny. 3:6 z Manchesterem City, 1:5 z Liverpoolem i 0:6 z Chelsea. Strata punktowa Kanonierów do ekip z miejsc na podium była znacznie mniejsza niż różnica poziomów między ekipą z Londynu a Obywatelami, The Reds i The Blues we wspomnianych meczach.
Jak kot z popiołów
Gustavo Poyet został trenerem Sunderlandu 8 października 2013 roku. Wówczas drużyna po siedmiu spotkaniach miała na koncie jeden punkt. Początek pracy Urugwajczyka z zespołem ze Stadium of Light był fatalny - 0:4 ze Swansea. Lepsze dni dopiero miały nadejść. Na półmetku sezonu Sunderland zamykał co prawda tabelę z 14 punktami na koncie, ale do bezpiecznego miejsca tracił już tylko dwa oczka. Drużyna grała lepiej z każdym tygodniem. Efekt - 14. miejsce na końcu sezonu i finał Pucharu Ligi Angielskiej (przegrany co prawda, ale zawsze finał to finał). Kibice Sunderlandu śmieją się, że ich klub odrodził się jak kot z popiołów. W czym wydatnie pomógł mu urugwajski mesjasz rodem z Montevideo.
Jedenastka sezonu 2013/2014
Zestawienie powstało w oparciu o EA Sport Player Performance Index.
Wojciech Szczęsny (Arsenal). 16 czystych kont, wiele znakomitych interwencji i wyjątkowo mało błędów. To był dla reprezentanta Polski sezon dużo bardziej udany niż dla całego Arsenalu.
Seamus Coleman (Everton). Objawienie tego sezonu. 6 goli, 2 asysty i najwięcej ze wszystkich defensorów - 627 punktów - w EA Sports PPI. Anglicy z pewnością żałują, że jest Irlandczykiem. Reprezentacji Roya Hodgsona przydałby się bowiem bardziej niż Miroslav Radović kadrze Adama Nawałki.
Martin Skrtel (Liverpool). Wysoka pozycja Słowaka w EA Sports PPI to dla mnie spore zaskoczenie. Skrtel lepiej radził sobie pod bramką rywali niż w swoim polu karnym, strzelił bowiem aż siedem goli. Z zadań defensywnych wywiązywał się z reguły bez zarzutu, choć zaliczył kilka wpadek, podobnie jak cały Liverpool. Skrtel był więc barometrem formy całej drużyny. Gdy grał dobrze, The Reds wygrywali. Kiedy miał słabszy dzień, jak w meczu z Crystal Palace (3:3), drużyna miała kłopoty.
Leighton Baines (Everton). Po każdym sezonie zastanawiam się, gdzie Anglik zostanie sprzedany. On jednak ciągle jest w klubie z Goodison Park. Do niedawna szans na sukcesy z Evertonem nie miał żadnych. Odkąd jednak zespół prowadzi Roberto Martinez, nadzieje na triumfy się pojawiły. Baines to mistrz w swoim fachu lewego obrońcy, do tego znakomicie wykonuje stałe fragmenty gry. W Anglii jest chyba tylko jedna osoba, która nie przepada za graczem rodem z Kirkby - to Ashley Cole.
Steven Gerrard (Liverpool). Kapitan The Reds ma za sobą jeden z najlepszych sezonów w karierze. 13 goli i tyle samo asyst w Premier League mówią same za siebie. Niestety, nie z tego zostanie zapamiętany. Jego błąd w starciu z Chelsea kosztował Liverpool mistrzostwo. Dzięki znakomitej grze Gerrarda The Reds mogli o nie walczyć i przez niego je przegrali.
Yaya Touré (Manchester City). Bez wątpienia najlepszy pomocnik Premier League. Iworyjczyk łączy w sobie siłę i bezwzględność typowego angielskiego kopacza z finezją i kunsztem technicznym godnymi byłego gracza Barcelony.
Eden Hazard (Chelsea). Pod batutą José Mourinho przestał być wielkim talentem i stał się wielkim piłkarzem. Imponował szczególnie dynamiką akcji, dryblingami godnymi największych magów futbolu i kapitalnymi bramkami. Dewizą Belga jest, by samemu ciesząc się z gry, sprawiać radość kibicom. W kampanii 2013/2014 wychodziło mu to wyjątkowo.
Adam Lallana (Southampton). Drugie po Seamusie Colemanie (a może i największe) odkrycie tego sezonu. To w dużej mierze dzięki niemu Southampton zajął wysokie, ósme miejsce, i w wielu meczach imponował swoją grą. Już więcej w barwach Świętych Lallana raczej nie zagra. Ponoć jest już po słowie z Liverpoolem i od nowego sezonu będzie kolegą Stevena Gerrarda i spółki.
Luis Suárez (Liverpool). Król strzelców i najlepszy piłkarz Premier League - to mówi samo za siebie.
Wayne Rooney (Manchester United). Dwoił się i troił, by Czerwone Diabły wygrywały. Sam nie był jednak w stanie zapewnić drużynie miejsca w pierwszej czwórce. 17 goli i 12 asyst w PL to dorobek godny czołowego snajpera, ale czy ktoś zarabiający 300 tys. funtów tygodniowo, nie powinien strzelać jeszcze więcej?
Daniel Sturridge (Liverpool). Końcówkę sezonu miał słabszą. Kontuzja wybiła go ze znakomitego rytmu. Wcześniej zanotował serię dziewięciu kolejnych meczów ze strzelonym golem, odsuwając w cień swojego znakomitego kolegę z ataku The Reds, Suáreza. Na mundialu w Brazylii stworzy z Rooneyem duet, który może zapewnić Anglii tak oczekiwany medal.
To był piękny sezon. Chyba jeden z najciekawszych w ostatnich latach. Pełen znakomitych spotkań, niespodzianek, rozczarowań, wzlotów jednych i upadków drugich. Sezon obfitujący w niesamowite metamorfozy, stojący pod znakiem duetu SAS i radosnego futbolu. Aż żal, że to już koniec. Teraz czas na kilka miesięcy postu, przedzielonego na szczęście mundialowym karnawałem. A w sierpniu znów wszystko zacznie się od nowa.
Bardzo ciekawy artykuł, zupełnie inna liga niż Onet czy WP. Szkoda tylko że filmy z najładniejszymi bramkami są niedostępne.
OdpowiedzUsuńJak je wstawiałem, to jeszcze działały:( Dzięki za zwrócenie uwagi.
OdpowiedzUsuń