sobota, 14 czerwca 2014

Mundial z perspektywy kanapy (1)

Iker Casillas 
źródło: wikipedia.org, autor: sueisfan
20. Mistrzostwa Świata rozpoczęły się od skandalu sędziowskiego. W drugim dniu znów dyskusje kibiców i ekspertów dotyczyłyby głównie błędów arbitrów, gdyby nie Holandia. Podopieczni Louisa van Gaala upokorzyli bowiem aktualnych czempionów, Hiszpanów, gromiąc ich 5:1. Utarli nosa mistrzom - to zbyt łagodne określenie, oni go im złamali! W piątek Pomarańczowy był nawet... Iker Casillas.

Bramkarz Realu Madryt już w finale Ligi Mistrzów z Atletico pokazał, że jest bez formy. Tam jego dobre imię i interes drużyny uratował jeszcze Sergio Ramos. Urodzony w Sewilli 28-letni defensor, strzelając gola tuż przed końcem regulaminowego czasu gry, doprowadził do remisu i dogrywki, a w niej Królewscy zabiegali lokalnych rywali. W piątek na Arenie Fonte Nova bramkostrzelny obrońca nie był jednak w stanie uratować kolegi.

Casillas zarówno w Lizbonie, jak i Salvadorze wyglądał na przestraszonego. W niczym nie przypominał pewnego siebie króla bramki, jakim był jeszcze do 2013 roku. Duża w tym zasługa... Jose Mourinho. To od momentu, gdy Portugalczyk posadził "świętego Ikera" na ławce, zaczęły się problemy golkipera, uważanego dotąd za najlepszego na świecie. Casillas do tego czasu nie wyobrażał sobie, że ktoś może odstawić go od składu. Do dziś gra tak, jakby nadal w to nie wierzył.

Sposób, w jaki Mourinho potraktował Casillasa, nie był elegancki. Special One zagrał nie fair. Iker znalazł się na ławce nie dlatego, że był w słabej formie. Zadecydowały argumenty pozapiłkarskie. Bramkarz mógł czuć się rozgoryczony, ale chyba nikt nie spodziewał się, że jedna zniewaga ze strony trenera, który słynie z ciętego języka i kontrowersyjnych decyzji, sprawi, że Casillas gwiazdor tak szybko przeistoczy się w zahukanego, wylęknionego golkipera. Bramkarza, który podczas wielu interwencji zachowuje się tak, jakby pierwszy raz stanął w bramce.

W meczu z Holandią jego konto obciążają trzy gole. Choć trudno przypisywać winę za porażkę Hiszpanii tylko Casillasowi, to nie można pozbyć się wrażenia, że gdyby między słupkami stał Pepe Reina czy David de Gea, Pomarańczowi aż tylu goli, by nie strzelili. Choć ani jeden, ani drugi nie należą do najlepszych w swoim fachu.

Co teraz powinien zrobić Vicente del Bosque? Jest na tyle doświadczonym szkoleniowcem, że z pewnością ma konkretny plan. Bez zmian w wyjściowej jedenastce na mecz z Chile się nie obędzie. Największy problem selekcjoner ma jednak z obsadą bramki. Dylemat - Casillas czy De Gea albo Reina, wcale nie jest prosty do rozwiązania. Gdyby w starciu z ekipą Jose Sampaoliego Sfinks posadził na ławce bramkarza Realu, zniszczyłby go jako sportowca. Nie słowem, ale czynem karząc za fatalny występ z Holandią, sprawiłby że Casillas psychicznie mógłby już nigdy nie nadawać się do zawodowego uprawiania sportu! Decyzją tą zaburzyłby też harmonię w reprezentacji. W niej bowiem Iker był dotąd guru, człowiekiem instytucją, kimś kogo się nie krytykuje, i w końcu piłkarzem, którego na ławce rezerwowych się nie zostawia. Ale czy po jednej z najwyższych porażek w historii swoich udziałów w turniejach rangi mistrzowskiej ta harmonia w ekipie La Roja nie została już zniszczona?

Hiszpania we wszystkich meczach Euro 2008, MŚ 2010 i Euro 2012 straciła sześć goli. Tylko o jeden więcej niż w piątek. Z Chile musi zagrać w przemeblowanym składzie. To pewne. Czy z Casillasem w bramce? Decyzja należy do Del Bosque. Reina i De Gea nie gwarantują bezbłędności, są jednak w lepszym stanie psychicznym i raczej w lepszej formie. Może więc warto zaryzykować?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz