niedziela, 21 września 2014

Mistrzowie mikrofonu

źródło: cartoonstock.com
Dobry mecz często nie potrzebuje komentarza. Słabego bez niego nie da się oglądać. Bywa, że dzięki sprawozdawcy średnie spotkanie zyskuje w oczach widzów na jakości. Ciekawostki, barwne opisy, porównania, anegdoty - wszystko to sprawia, że chce się zostać przed telewizorem, mimo że główni aktorzy widowiska zawodzą. Komentator piłkarski - z jednej strony zawód marzenie, z drugiej - profesja trochę niedoceniania, bo przecież każdy uważa, że skomentowałby mecz lepiej...

Oto dziesięciu najlepszych według mnie komentatorów piłkarskich w Polsce. Biorę pod uwagę tylko tych telewizyjnych, bo w radiu mecze transmitowane są od święta. A poza tym król eteru jest tylko jeden - Tomasz Zimoch. Choć podczas MŚ w siatkówce mężczyzn Cezary Guriew momentami dorównywał mistrzowi.

10. Maciej IWAŃSKI (TVP). Mam wrażenie, że gdy zaczynał, był lepszy niż dziś. W 2003 roku, kiedy debiutował na Woronicza, zadziwiał dojrzałością, fachowością i lekkością wypowiedzi. Był zupełnie inny niż Dariusz Szpakowski, stanowił alternatywę dla tych, którzy nie znosili Szpaka. Iwański komentuje tym lepiej, im lepszy mecz ogląda. Nie potrafi też powstrzymać się od własnych opinii o relacjonowanym meczu. Jest euforyczny, gdy drużyna, której kibicuje, wygrywa i zawiedziony, kiedy ponosi porażkę. To zarazem plus i minus, zależy... kogo mi dopingujemy. Jeśli zostanie dłużej w TVP, będzie coraz gorszy. Ratunkiem dla niego może być tylko transfer do Canal+, Polsatu lub Eurosportu.

9. Dariusz SZPAKOWSKI (TVP). W telewizji publicznej pracuje od 1983 roku. Jest weteranem polskiego dziennikarstwa sportowego. Tak jak nieco starsi kibice sukcesy polskiej reprezentacji kojarzyli z głosem Jana Ciszewskiego, tak ich dzieci wszelkie chwile radości związane z kadrą łączą, chcąc nie chcąc, ze Szpakowskim. Ma mnóstwo przeciwników, którzy najchętniej zwolniliby go z telewizji bez okresu wypowiedzenia. Fakt, kilka powodów do zwolnienia by się znalazło. Szpakowski myli fakty, nazwiska artykułuje według sobie tylko znanej reguły, do tego ostatnio zaczął mieć omamy - podczas jednego z meczów Argentyny podczas mundialu w Brazylii na boisku widział... Diego Maradonę. Mimo to 63-letni pan Dariusz nadal potrafi zaciekawić widza, nie stracił też dobrej dykcji, a jego głosu słucha się z przyjemnością. Ma "radiową" charyzmę, ostatnio zaczął nawet częściej żartować. W rankingu byłby wyżej, gdyby nie te językowe lapsusy.

8. Tomasz SMOKOWSKI (Canal+).  Dyrektorskie stanowisko mu nie służyło. W końcu zrezygnował, by w pełni zająć się tym, co lubi najbardziej - dziennikarstwem. Okres dyrektorowania zbiegł się ze słabszą formą za mikrofonem. Smokowski zaczął popełniał błędy merytoryczne, zdarzało mu się dużo przejęzyczeń, do tego "francuski" akcent pojawiał się nie tylko podczas relacji z meczów Ligue 1, ale także T-Mobile Ekstraklasy. Podczas niektórych spotkań Smokowski mówił tak niewyraźnie, że nie wiadomo było, o co mu chodzi. Mimo spadku formy i wspomnianych błędów, to nadal dobry komentator, mający niebywały luz, elegancję wypowiedzi, dużą wiedzę i poczucie humoru.

7. Adam MARCHLIŃSKI (Canal+). Chyba jedyny komentator z byłej drużyny nSportu, który nie irytuje. Jest trochę jak Everton - solidny średniak z aspiracjami, ale raczej bez szans na wejście do komentatorskiego topu. Przyjemny głos, duża fachowość i dobra umiejętność analizowania wydarzeń na boisku oraz wyciągania ciekawych wniosków - to jego atuty. Wady? Jak dla mnie Marchliński jest zbyt mało emocjonalny, jego komentarz jest chłodny niczym wieczory w Lahti. Brakuje mu też większego poczucia humoru. Mimo to mecze Serie A z jego komentarzem ogląda się przyjemnie. O ile oczywiście piłkarze nie zawodzą. Marchliński bowiem nie należy do tych, którzy potrafią zainteresować widzów nieciekawym meczem.

6. Marcin ROSŁOŃ (Canal+).  W ostatnich miesiącach nieco obniżył loty, chyba za bardzo skupił się na bieganiu i opowiadaniu o tym. Kiedyś imponował dowcipem, jego komentarz był świeży, nieudawany, szczery. Teraz słuchając Rosłonia, czasami ma się wrażenie, że piłka przestała go kręcić. Wiem, że to subiektywne odczucie. Mimo to nadal lubię śledzić komentowane przez niego mecze. Jako były piłkarz niektóre boiskowe wydarzenia widzi inaczej. Dzięki temu widz ma wrażenie, że jest na murawie, towarzyszy piłkarzom w ich zmaganiach, wie, co mniej więcej myślą, jak i dlaczego reagują tak, a nie inaczej. Ostatnio popracował nad dykcją, choć ciągle odstaje pod tym względem od kolegów po fachu. Nadal jednak nie mogę pozbyć się wrażenia, że Rosłoń to piłkarz, który komentuje mecz przy okazji, gościnnie, bardziej jako ekspert, uzupełnienie zawodowego sprawozdawcy. I tak już jest od dobrych kilku lat...
  
5. Jacek LASKOWSKI (TVP). Z wykształcenia lekarz. Karierę sprawozdawcy sportowego zaczynał w TVP, gdzie pracował w latach 1991-1998. Potem przez 13 lat komentował dla Canal+ - głównie ligę hiszpańską i naszą ekstraklasę. Od 2012 ponownie w telewizji publicznej. Mistrz budowania napięcia, znakomicie oddający w słowach temperaturę meczu - co trochę przeszkadza, gdy spotkanie jest nudne, wówczas komentarz Laskowskiego również zaczyna taki być. Zawsze dobrze przygotowany, sprzedający widzom wiele ciekawostek, często cytujący wypowiedzi przedmeczowe trenerów i piłkarzy (za to duże brawa). Ostatnio zaczął trochę "gwiazdorzyć". Niepotrzebnie kreuje się na nadeksperta, przez co czasami ucieka w banały. Na szczęście przestał tak często cmokać na wizji. Pod koniec pracy w Canal+ było to już nie do zniesienia. W TVP jest komentatorską gwiazdą. Nie przez przypadek - w obozie telewizji publicznej jest bowiem najlepszy. Mimo już ponad 20 lat w branży nadal w czołówce polskich wirtuozów mikrofonu.

4. Przemysław PEŁKA (Canal+). W stacji z plusem pracuje od dwóch lat. Wcześniej prawie dekadę związany z Polsatem Sport. Chyba najbardziej wszechstronny z komentatorów Canal+ - relacjonuje spotkania T-Mobile Ekstraklasy, angielskiej Premier League, hiszpańskiej La Ligi oraz europejskich pucharów. Poza futbolem interesuje się hokejem (podczas IO w Soczi komentował niektóre mecze turnieju hokejowego w nSporcie). Jego atuty to znakomity głos, dobra dykcja, perfekcyjne wymawianie nazwisk piłkarzy i luz na antenie. Bywa, że czasem brakuje mu słowa, wtedy zaczyna niepotrzebnie konstruować niezrozumiałe zdania, zamiast po prostu przyznać się do chwili słabości. Na szczęście ostatnio robi to coraz rzadziej. Słuchając go, ma się wrażenie, jakby mówił do nas kumpel, będący jednak fachowcem w swojej dziedzinie. Dobrze zrobił mu transfer z Polsatu. W Canal+ ma bowiem więcej okazji do komentowania naprawdę dobrych meczów.

3. Mateusz BOREK (Polsat Sport, Eurosport). Trzyma klasę od lat. Jest jak Real czy Bayern - nigdy nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Momentami gwiazdorzy na antenie, czasami głupio też żartuje, zwłaszcza gdy komentuje razem z Wojciechem Kowalczykiem. Borek potrafi jak mało kto fachowo analizować wydarzenia na boisku, używając przy tym języka, który zrozumie nawet piłkarski laik. Inaczej jednak komentuje mecze Bundesligi niż spotkania reprezentacji Polski. To wielka zaleta. Umiejętność dostosowania języka do potencjalnego odbiorcy świadczy o dobrym warsztacie. To co go wyróżnia na tle kolegów po fachu to... lekka złośliwość podszyta humorem. Borek nie boi się wytykać piłkarzom błędów, robi to jednak z klasą. Ostatnio ma mnóstwo pracy - mecze kadry, gale bokserskie i MMA, dwa prowadzone programy - Cafe Futbol i Puncher, co przekłada się na nieco gorszą jakość komentarzy piłkarskich. Jeśli chce zachować pozycję w panteonie gwiazd, powinien trochę zwolnić.

2. Rafał WOLSKI (Canal+). Genialna dykcja i znakomity, "radiowy" głos - to jego główne atuty. Do tego umiejętność rzeczowej oceny wydarzeń na boisku bez silenia się na pseudoeksperckie mądrości oraz wielka emocjonalność w sytuacjach bramkowych. Bywa, że Wolski krzyczy po strzelonym golu! Mi akurat to się podoba, ale rozumiem tych, którzy uważają, że to przesada. Duży luz, swoboda operowania językiem, zdolność wyszukiwania barwnych porównań - to jego kolejne "znaki szczególne". Równie dobry podczas meczów T-Mobile Ekstraklasy, jak i swojej ukochanej La Ligi. W Canal+ od 2005 roku, wcześniej związany z redakcją sportową TVP. Kilka lat temu próbował sił jako prowadzący program "Sport+ Extra". Czasem jest też gospodarzem studia Ligi Mistrzów czy "Ligi+ Extra" w zastępstwie za Tomasza Smokowskiego i Andrzeja Twarowskiego. W tych rolach wypada jednak gorzej. Jego królestwo to kabina komentatorska i nie powinien tego zmieniać.

1. Andrzej TWAROWSKI (Canal+). Siadamy głęboko w fotelach, zapinamy pasy i startujemy - każdy fan angielskiej Premier League zna ten tekst i choć słyszał go wiele razy, za każdym czuje, iż Twarowski nie udaje. On naprawdę przeżywa komentowane spotkanie, jest w nie zaangażowany w stu procentach, stara się przekazać atmosferę spotkania nawet wtedy, gdy... komentuje je ze studia w Warszawie. Z Canal+ związany od 1997 roku. Mecze komentuje zawsze w duecie z Rafałem NAHORNYM. Obaj znakomicie się uzupełniają, są jak stare, dobre małżeństwo. Zawsze znakomicie przygotowani merytorycznie, dowcipni, fachowi, nienadużywający słów, kiedy trzeba ekspresyjni i co bardzo rzadkie - niebojący się przyznawać do błędów. Jeśli pomylą jakieś fakty, bez problemów o tym mówią, szybko korygują pomyłkę. Nie udają - co jest bardzo częste - że nic się nie stało. Sympatycy Premier League jest bowiem czujny i tak łatwo oszukać się nie da. Twarowski i Nahorny mają nawet swój nieoficjalny fanpage na Facebooku. Liczba fanów na 21 września - 35803, całkiem sporo, jak na ludzi z bądź co bądź niszowej stacji. Ten pierwszy od lat prowadzi też z Tomaszem Smokowskim flagowy program piłkarski Canal+ - "Liga+ Extra".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz